Wielkie Harce Majowe 2010 były niezwykle ważnym dla mojego zastępu wydarzeniem. Jesteśmy młodym i niedoświadczonym zastępem, działającym od września tego roku i jak do tej pory (do WHM) nie wiedzieliśmy jak powinien prawidłowo funkcjonować zastęp. Tę prawidłowość pokazały nam inne drużyny, obecne na Harcach, wspólne zajęcia, integracja, to wszystko przełożyło się na usprawnienie działalności Byka. Do Żelazka nie wyjeżdżaliśmy z nadzieją na wygraną, rzecz jasna, staraliśmy się przygotować wszystko tak, aby pokazać siebie i to co reprezentujemy, tzn. naszą Drużynę z jak najlepszej strony, jak najlepiej wypaść. Wyjechaliśmy na Harce Majowe by zobaczyć inne zastępy, by nauczyć się od nich w praktyce jak żyć w zastępie i dla zastępu. Ten wyjazd bardzo wiele nam pokazał. Dzięki niemu, zaczynamy działać jak należy, dzięki niemu rozwijamy się z zawrotną prędkością. Chociaż Wielkie Harce Majowe organizowane są co 2 lata to warto na nie czekać! ZDJĘCIA Z WHM 2010
W tym roku tematem przewodnim Harców była Bitwa pod Grunwaldem. Wszyscy harcerze, a łącznie było ich ponad 400(!) podzieleni zostali na strony krzyżacką oraz polsko-litewską. Naszemu zastępowi przypadło stanąć u boku mistrzów zakonnych. Przyjechaliśmy w piątek wieczorem, więc jedyne co zrobiliśmy to rozłożyliśmy namiot, zrobiliśmy kolację, nazbieraliśmy drewna i poszliśmy spać .
Następnego ranka przywitała nas deszczowa pogoda, po szybkiej rozgrzewce udaliśmy się na apel (wyobraźcie sobie apel w którym bierze udział tylu harcerzy, niesamowite!) oraz mszę św. Po mszy rozpoczęły się prace w hufach (przed harcami zastępy zgłaszały się do konkretnych hufów [np. huf kuryjerów, pionierów] by potem toczyć walkę między innymi zastępami w tym samym hufie), jako że mój zastęp zapisał się do hufu kuchmistrzów, mieliśmy zbudować piec polowy, a następnie odebrać żywego koguta, zabić go, wypatroszyć i przygotować wedle uznania. Podczas tych czynności, mieliśmy niekiedy (nie będę ukrywał) problemy, np. by przy wyjmowaniu wnętrzności nie przebić woreczka żółciowego. Jednak wszystko względnie się udało, co prawda przy przyrządzaniu musieliśmy skorzystać z drogi alternatywnej , ale się udało.
Kolejnym zadaniem na dzień następny było upieczenie ciasta w wybudowanym piecu. Tu już było lepiej niż poprzednio, co prawda czasem ktoś z zastępu stał bezczynnie wlepiając oczy w ognisko, ale zastosowawszy razem z czołowym odpowiednie metody koniec końców wszyscy z zapałem starali się pomóc. Czas niestety gonił, a że było go mało daliśmy z siebie wszystko, osiągając rzeczy niemożliwe ;). By zdążyć upiec ciasto przed obchodem komisji (do której, jako zastępowy również należałem) zastosowaliśmy całkiem alternatywną i nieco ryzykowną drogę, otóż włożyliśmy wiadro (które miało posłużyć jako piec) z ciastem w ognisko, a następnie obłożyliśmy je dużą (!) ilością świeżych, dobrze palących się gałązek. Efekt był zadziwiający. Po 15 min. Mieliśmy gotowe ciasto, co prawda z zewnątrz lekko spalone, a samym środku nie wypieczone, ale… w końcu to tylko 15 min. :D
Po obiadokolacji ruszyliśmy na Wielką bitwę, na miejscu wypełniliśmy całe wzgórze głośnymi okrzykami (niekiedy agresywnymi), do tego stopnia, że mieszkańcy Żelazka dopingowali nas z boku. Nadszedł czas na walkę, ustawieni w szyk rozpoczęliśmy walki na chusty. Po zaciętych starciach (i jak tu nie powiedzieć, że historia lubi się powtarzać?) wygrali Polacy, trzeba jednak zauważyć, że to nie była inscenizacja, więc równie dobrze wygrać mógł Zakon Krzyżacki. Najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że odczuwałem lekką satysfakcję. Jednak patriotyzm nad zabawą zwyciężył! Po walce udaliśmy się na wielką ucztę przy ognisku, poszliśmy spać, a następnego dnia, spakowaliśmy się , udaliśmy się na Apel i wróciliśmy do domu.
Czekamy zniecierpliwieni na następne Wielkie Harce Majowe, które odbędą się już w 2012 roku! (no… chyba, że przepowiednie dot. końca świata okażą się prawdziwe) :D
Zastępowy zastępu BYK Tomasz Starowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz